Rozmawiamy z księżniczką czeską Dobrawą, żoną Mieszka I, fundatorką pierwszej chrześcijańskiej świątyni w jego państwie.
- Jak się do Ciebie zwracać ‒ Dobrawa czy Dąbrówka?
- Jak wolisz, lubię obydwie wersje, podkreślają cechy mego charakteru: dobroć, ale również siłę.
- No właśnie, siłę. Życie nie szczędziło Ci wyzwań i trudów. Perspektywa małżeństwa z poganinem musiała Cię chyba przerażać?
- Mieszko był dobrze znany w moim kraju i budził nie tyle strach, co szacunek. Interesowali się nim nawet bywający u nas kupcy z dalekich, zamorskich krajów. Dla mnie był raczej wyzwaniem i możliwością odkupienia win ojca…
- …który był zamieszany w zabójstwo swego brata, księcia Wacława.
- Nie chcę o tym rozmawiać, z tego powodu mój brat spędził życie w klasztorze, a ja postanowiłam nawrócić mego męża i jego poddanych.
- Co Ci się skutecznie udało. Ponoć dokonałaś tego sprytem?
- Mieszko początkowo nakłaniał mnie do łamania zasad chrześcijańskiego życia. Czasem takie drobne grzeszki zjednywały mi jego pomoc w poważniejszych sprawach.
- Poplotkujmy trochę. Podobno, wychodząc za mąż, nie byłaś już najmłodsza.
- Co za pytanie! Ta złośliwość kronikarzy wzięła się z imienia mej siostry Mlady; skoro ona Mlada, to ja stara, a więc i pewnie brzydka. A stara oznaczało wtedy około 20 lat, ale mówimy o czasach, gdy za mąż wychodziły panny kilkunastoletnie.
- Opowiedz jeszcze o swoich związkach z poznańskim grodem.
- Tutaj rozpoczęło się i realizowało dzieło mojego życia. Tu ufundowałam pierwszy kościół w państwie mego męża. Tutaj przy moim udziale zrodził się polski Kościół jako instytucja. Obserwowałam, jak chrzczono mego męża, a biskup Jordan chrzcił w poznańskim grodzie rzesze nowych wiernych. i myślę, że dzięki temu mam swój udział w każdym z tych chrztów, które odbywały się i będą się odbywać w dawnym państwie mego męża.
Ulotka do pobrania
Rozmawiamy z Sygrydą, córką księcia Mieszka I, żoną króla szwedzkiego Eryka Zwycięskiego i duńskiego Swena Widłobrodego, matką królów skandynawskich: Olafa Skötkonunga (Szwecja), Haralda i (Dania) i Kanuta Wielkiego (Dania i Norwegia).
- Sygryda… To chyba niezbyt słowiańskie imię?
- To prawda, ale w Skandynawii, gdzie spędziłam większość swego dorosłego życia, nie budziło niczyjego zdziwienia. Bardziej jednak lubiłam mój przydomek.
- Storråda – cóż oznacza to słowo?
- Dumna… najwyraźniej zauważono i doceniono fakt, że zawsze starałam się być samodzielna i nie byłam tylko bezwolnym narzędziem w ręku mężczyzn, co niestety w moich czasach nie należało do rzadkości.
- Byłaś znienawidzona i podziwiana, mogłabyś być wzorem dla wielu osób, zwłaszcza tych zajmujących się polityką?
- Znienawidzona to chyba zbyt duże słowo. Zresztą mało dbam o uczucia mych wrogów.
- Gorzej z bliskimi Ci osobami…
- Masz na myśli mojego drugiego męża, Swena? Mam do niego żal o to, że mnie wygnał z Danii. Musiałam się schronić u mego brata, Bolesława Chrobrego.
- Rzeczywiście nie najlepiej Cię potraktował, zwłaszcza po tym, jak dzięki Tobie pokonał swego wroga, króla Norwegii Olafa Tryggvasona.
- Życie jest skomplikowaną grą. Przypomina mi skandynawską grę hnefatafl. Najpierw poślubiłam króla Szwecji. Po jego śmierci tron objął mój syn. Z kolei moje drugie małżeństwo z duńskim królem Swenem było potrzebne, by przypieczętować sojusz szwedzko-duński przeciwko Norwegii. Po śmierci króla norweskiego nasz związek stracił na znaczeniu.
- Czy to prawda, że doprowadziłaś do upadku Tryggvasona, ponieważ odrzucił Twoje zaloty?
- Tak to wyglądało w moich czasach ‒ kiedy kobieta zajmowała się polityką, dopatrywano się, że robi to z miłości lub z zemsty.
- A jednak po wielu latach wróciłaś do kraju swego męża.
- Kiedy Swen umarł, nasi synowie Harald i Kanut przyjechali po mnie i zabrali do siebie. Która matka nie chciałaby dożyć starości pod opieką swych dzieci? Tej miłości nie będę się wypierać.
Ulotka do pobrania
Rozmawiamy z Gertrudą, córką Mieszka II i Rychezy, żoną księcia kijowskiego Izjasława.
- Jakoś tak się złożyło, że Twoje niepospolite imię kojarzone jest przede wszystkim z pewną księgą…
- Brzmi trochę, jakby chodziło o księgę zaklęć, ale tak naprawdę był to psałterz sporządzony dla arcybiskupa Trewiru. Mama dostała go od rodziców i przekazała mnie, kiedy wychodziłam za Izjasława. i rzeczywiście był dla mnie trochę magiczny, dawał mi siłę i wytchnienie w najtrudniejszych momentach.
- Zaraz, zaraz… Jednak psałterz stanowił tylko część księgi.
- Na moją prośbę dodano jeszcze kalendarz i modlitewnik.
- Bardzo osobisty. Te dodatkowe teksty ukazują Cię jako osobę o niepospolitej wiedzy, szerokich zainteresowaniach i horyzontach.
- Cóż, miałam szczęście, bo moi rodzice, Rycheza i Mieszko, byli bardzo dobrze wykształceni, nic więc dziwnego, że mama zadbała o edukację moją i rodzeństwa.
- Filozofia, teologia, znajomość literatury, niezwykła wrażliwość estetyczna, wreszcie znajomość polityki. Czy coś pominąłem?
- Proszę, co też można wyczytać ze zwykłego modlitewnika. Dla mnie był on przede wszystkim podporą…
- Jest też dowodem wielkiej matczynej miłości do Twego syna Jaropełka Piotra, poświęciłaś mu w nim wiele uwagi.
- „…zawierzam Ci duszę i ciało, i wszystkie bóle i uciśnienia serca jedynego mojego syna Piotra, i całe jego życie…” ‒ miłość matki do syna nie jest niczym niezwykłym, pod tym cytatem mogłoby się podpisać wiele kobiet, wstawiając jedynie imiona swoich dzieci.
- Powodów do modlitwy miałaś raczej sporo.
- Życie nie szczędziło mi trudów. Wraz z mężem kilkakrotnie musieliśmy uciekać z Kijowa i tylko dzięki pomocy mego śmiałego bratanka Bolesława Izjasławowi udawało się ponownie objąć tron.
- Zatem modły przynosiły skutek.
- Za jaką cenę? Król Bolesław był bardzo porywczy. W gniewie nie wahał się wytargać mego męża za brodę, i to przy poddanych! Nie słuchał nawet mnie!
- 80 lat to piękny wiek. W Twoich czasach chyba tylko nieliczni mieli szczęście żyć tak długo?
- Naprawdę sądzisz, że 80 lat to dużo? Moja miłość do syna przetrwała 10 stuleci.
Ulotka do pobrania
Rozmawiamy z Ryksą, królewną szwedzką i księżną polską, żoną Przemysła II.
- Daleką drogę przyszło Ci pokonać, by stanąć na ślubnym kobiercu.
- Szwecja nie leży przecież tak znowu daleko! Podróże jakoś mi nie przeszkadzały, czego nie można powiedzieć o moim mężu.
- Zabrzmiało to trochę zgryźliwie, czyżbyś żywiła jakiś żal do Przemysła?
- Skądże znowu! Mógł jednak przybyć po mnie osobiście, a nie przysyłać w zastępstwie na ślub swego urzędnika Tylona. W ten sposób zamiast króla poślubiłam notariusza.
- No tak… Jednak zainteresowania polityczne Przemysła II dotyczyły raczej południowych wybrzeży Bałtyku, jak zatem doszło do Waszego małżeństwa?
- W charakterze swatów wystąpili panowie brandenburscy, w tym akurat czasie zaprzyjaźnieni z Przemysłem. Pozostawali oni w dobrych stosunkach z mym ojcem Waldemarem, i tak od słowa do słowa zrodził się pomysł mego małżeństwa z polskim księciem.
- A jednak Przemysł darzył Cię uczuciem. W swych dokumentach określał Cię mianem umiłowanej.
- Bo dałam mu córkę! Mąż był szczęśliwy, kiedy urodziła się mała Ryksa. Zyskał nadzieję, że doczeka się następcy. Jego poprzednie, bezdzietne małżeństwo nasuwało mu obawy, że umrze bezpotomnie. Nie po to przecież z takim wysiłkiem jednoczył państwo, by po jego śmierci znów się rozpadło.
- To jego uczucie do Ciebie przypominało niekiedy lekką obsesję?
- Rzeczywiście! Kiedy ufundował kaplicę w katedrze poznańskiej i powiedział, że chce w niej spocząć razem ze mną, to było nawet miłe, ale kiedy zażyczył sobie, by codziennie palono nam tam świece, poczułam się trochę dziwnie. i jeszcze te plotki o jego poprzedniej żonie Ludgardzie…
Ulotka do pobrania
Rozmawiamy z Adelajdą Heską, żoną Kazimierza Wielkiego i królową Polski.
- Co to był za ślub… Kronikarze jeszcze długo później wspominali przepych, z jakim urządzono Twoje wesele.
- Pobraliśmy się z Kazimierzem w poznańskiej katedrze, uroczystości trwały kilka dni. Kiedy przybyłam do przyszłego męża, wyszły nam na spotkanie procesje ze wszystkich większych kościołów miasta.
- Trudno się dziwić takiemu powitaniu, robiłaś na współczesnych wielkie wrażenie.
- Może to zabrzmi nieskromnie, ale mówiono, że przy mej wielkiej urodzie jeszcze piękniejsza byłam zaletami charakteru.
- Jednak życie małżeńskie niezbyt Ci się później układało.
- Nie mogliśmy się doczekać syna, którego Kazimierz bardzo pragnął. Mąż przestał darzyć mnie szacunkiem i na każdym kroku okazywał mi swą niechęć, a jego zausznicy zarzucali memu ojcu, że przeznaczył mi zbyt niski posag. Kazimierz, wydając za mąż swą córkę Elżbietę, dał jej dziesięć razy więcej pieniędzy, niż przywiozłam ja. Myślę, że zrobił to, aby mnie pognębić.
- Nie pozostawałaś mu jednak dłużna. Podobno słałaś na niego donosy?
- A co miałam robić, kiedy nie pozostawał mi wierny? Mój mąż był kobieciarzem i bigamistą. Zamknął mnie na zamku w Żarnowcu i ożenił się powtórnie.
- Nie dałaś mężowi spokoju nawet po jego śmieci.
- Bo używałam tytułu królowej? Żadne z kolejnych „małżeństw” Kazimierza nie było legalne, zgodnie z prawem to ja wciąż byłam jego żoną, choć niechcianą i upokorzoną.
- To jednak nie powód, by oskarżyć go fałszerstwo papieskich dokumentów.
- Ależ on naprawdę to zrobił! Chciał, by uznano jego kolejne małżeństwo za legalne, a papież odrzucił prośbę o unieważnienie naszego związku. Skoro nie mógł uzyskać tych dokumentów z kancelarii papieskiej, próbował je zdobyć w inny sposób. Co z tego, że później uniewinniono go z tych zarzutów? Ja i tak wiem swoje…
Ulotka do pobrania
Naszą rozmówczynią jest królowa Rycheza, córka palatyna reńskiego, żona Mieszka II.
- Córka palatyna reńskiego, wnuczka i siostrzenica cesarzy. Pochodzisz z jednego z najświetniejszych rodów cesarstwa. Czy Twoje małżeństwo z jakimś słowiańskim królewiątkiem można już nazwać mezaliansem?
- Mieszko II nie był „jakimś królewiątkiem”. Był następcą tronu potężnego sąsiedniego państwa. A jego ojciec był wielkim przyjacielem mego wuja, cesarza Ottona III. Zresztą nawet niewielu możnowładców niemieckich mogło dorównać mu wykształceniem i kulturalnym obyciem.
- A jednak jako polityk nie był w stanie dorównać swemu ojcu Bolesławowi Chrobremu.
- Myślę, że jego ojciec także uległby połączonym siłom sąsiadów. Zresztą przeciwko mężowi sprzysięgło się wiele okoliczności.
- Wciąż bronisz i usprawiedliwiasz Mieszka II, a mówiono, że byliście skłóceni. Ponoć poszło o kobietę…
- To tylko plotki. Mojego męża zewsząd otaczali wrogowie. Obawiałam się o życie moich dzieci.
- Co takiego się wydarzyło, że byłaś zmuszona opuścić swoje królestwo?
- O władzę upomniał się przyrodni brat męża, Bezprym, który najechał nasz kraj. Mąż uciekł do Czech, a ja wróciłam w rodzinne strony.
- Mówiono, że zabrałaś nie tylko dzieci, ale i również ogromne skarby, w tym insygnia koronacyjne.
- Insygnia przekazałam cesarzowi, na żądanie Bezpryma, który pozbawił mego męża władzy i sam zasiadł na tronie. Skarby wywiozłam dla syna; bardzo mu się potem przydały przy odbudowie zniszczonego kraju.
- A jednak do końca życia używałaś tytułu królowej.
- Koronowano mnie na królową i nikt nigdy nie odebrał mi tego tytułu! Ale cóż to za królowa bez swego królestwa… W klasztorze, gdzie wstąpiłam, insygnia i tytuły na nic się już nie przydadzą…
Ulotka do pobraniaW ramach cyklu wydarzeń Kobiety w centrum, organizowanego przez Poznańskie Centrum Dziedzictwa, zapraszamy do wspólnego świętowania Miesiąca Kobiet oraz zachęcamy do udziału w pozostałych wydarzeniach
Szczegółowy harmonogram znajduje sie na stronie Poznańskiego Centrum Dziedzictwa
ul. Gdańska 2, 61-123 Poznań
Informacja:Projekt współfinansowany jest ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach działania 6.4 Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007-2013.
